sobota, 29 sierpnia 2020

Jakby ktoś pytał #4; how many more?

 Trudny tydzień. Kiedy nawet koniec ery Messiego nie jest numerem jeden to świadczy, że problem jest bardzo poważny. To czy bojkot to odpowiedni sposób protestu zostawiam już do indywidualnej oceny, ale nad sytuacją w USA po prostu trzeba się pochylić. Oprócz tego EFL coraz bliżej, a pewien niski Argentyńczyk może zagrać w zimny wieczór na Turf Moor. I mamy eurowpierdole!



Kiedy w środowy wieczór odwoływano kolejne sportowe wydarzenia za oceanem polski internet zalał się wskazówkami moralnymi na temat tego jak walczyć z systemową przemocą. Sam miałem parę momentów gdzie zastanawiałem się jaka za tym stoi strategia. Co można osiągnąć wykorzystując sport jako platformę. Na koniec znalazłem mądry głos, który uświadomił mi, że nie chodzi o plan. Kiedy pierwszym zespołem, który nie wychodzi na mecz jest, którego gracz doświadczył brutalności policji na tle rasowym a od dwóch i pół roku napastnik dalej nie został ukarany mimo viralowości nagrania, to pomaga zrozumieć. Potem okazuje się, że jednym z najmocniej inicjujących działanie zespołów jest ten, którego prezydent w chwili największego triumfu, jaki może w tej branży osiągnąć, jest atakowany, ośmieszany, a rok później napastnik dalej próbuje go pociągnąć do odpowiedzialności. Dowody nie tylko na taśmie, ale również naoczne doświadczenia dwudziestu tysięcy widzów finałów NBA. Ujiriemu pomaga potem Lowry, który w tej samej serii został zaatakowany w trakcie meczu przez mniejszościowego właściciela rywali. Wszyscy napastnicy biali. Wszyscy pozornie bezkarni. Tu można się sprzeczać czy afera z udziałem Donalda Sterlinga skończyła się dla niego karą czy raczej zastrzykiem finansowym. Z perspektywy kilku tysięcy kilometrów nie mam zamiaru diagnozować powodu problemów na tle rasowym ani starać się znaleźć rozwiązania. Chce tylko podkreślić, że, wbrew temu co krzyczy masa polskich kibiców, problem jest bardzo poważny i głęboko zakorzeniony. I jeśli zawodnicy uważają, że bojkot to rozwiązanie to mają do tego pełne prawo, niezależnie od tego jak bardzo nie w smak to sprawdzającemu rano boxscory kibicowi w Krakowie czy prezydentowi kraju, którego te protesty dotyczą.

O kryzysie Barcelony powiedziano przez ostatnie dwa tygodnie wszystko. Jak to zwykle bywa co głos to inne remedium na piętrzące się problemy. Jako ktoś, kto nigdy fanem Blaugrany nie był najbardziej mnie ciekawi wpływ odejścia Messiego na znaczenie Katalonii jako regionu, ale o tym kiedy indziej, może. Skoro tu peregrynuje o sporcie muszę rzucić w eter pytanie: czy ta przebudowa składu na pewno działa na niekorzyść klubu? Tak, to odważna teza, wiem. Messi, trzeba mu to przyznać, jest najlepszym zawodnikiem w historii. Piłka nożna to jednak sport drużynowy, o czym możemy się w ostatnich latach przekonać bardziej niż kiedykolwiek. I choć przykłady na regres legendarnych zawodników w późnych etapach kariery płyną z innych, charakteryzujących się inną dynamiką, sportów, to wcale nie wyglądają źle dla Barcelony. Ustalmy coś: wychodzę z założenia, że na Camp Nou jest wielki potencjał kadrowy. I tu zaczyna się clou problemu. Jako fan Moneyballa (niedługo na netflixie!) ciepło patrzę na stosowanie nauki w sporcie. A Katalończycy działają na tym polu, czego najlepszym przykładem jest Barca Innovation Hub. Przeglądając materiały przygotowane dla celów tego przedsięwzięcia na pewno nie mogę go nazwać niekompetentnym. A więc co poszło nie tak? Przecież to niemożliwe, aby z takim researchem inwestować tak niebotyczne sumy w fatalny sposób raz za razem. Nie będę tutaj kolportował clickbaitowych plotek o tym, że zwycięstwo Coutinho w CL z Bayernem sprawi, że Liverpool otrzyma kolejne miliony z zapisanej przy transferze klauzuli (nie otrzyma, ale przyznaje, byłoby to komiczne), ale i bez tego Brazylijczyk wygląda na najdroższy flop w historii. O to miano może rywalizować tylko z Griezmannem i Dembele, w których pieniędzę utopili, yyy, Barcelona i Barcelona. I oczywiście, te zakupy nie świadczą dobrze o skautingu, ale spokojnie. Po pierwsze wziąłbym poprawkę na to, że były to zakupy populistyczne. Chęć zadowolenia socios mogła wpłynąć na timing lub cenę, ale nie zmienia faktu, że o tych piłkarzy bił się każdy liczący gracz w Europie. I tu dochodzimy do sedna. Może to fakt, że dwóch Twoich piłkarzy nie bardzo ewoluowała z duchem nowoczesnej piłki, opartej na pressingu ponad wszystko. Może na koniec mniej błysku to więcej błysku. Jestem podekscytowany wizją Barcelony pierwszy lat od chyba dekady. Mało w tym wiary w Koemana czy cokolwiek są w stanie zaoferować przed następnymi rozgrywkami szefowie Barcy. Takiej rewolucji Blaugrana nie przechodziła za mojego życia, i jeśli coś ma w nich tchnąć nową energię to lepszego impulsu nie będzie. A o Messim i jego wątpliwej drugiej młodości na pewno jeszcze będzie.

Kiedy to piszę najgorsza drużyną jaką w EFL widziałem leje po dziesięciu minutach Portsmouth, których uważałem parę tygodni temu za faworytów do awansu do Championship. EFL ruszyło. Pierwsza sobota ze spotkaniami Pucharu Ligi, Tarcza Wspólnoty, o którą walka wygląda dziwnie w dzisiejszych realiach (co to za mecz dla wspólnoty z czasach social distancingu?) Ten akapit nie ma puenty. O wnioskach z przygotowań, dziwnej dynamice jaką z oczywistych względów ten okres miał, czy o przewidywaniach przeszłości będę klikał jeszcze wielokrotnie. Na teraz się cieszę. Mimo wielu rzeczy, które nie są takie jak powinny, ekscytacja tym restartem towarzyszy mi nieodmiennie. I mam nadzieje, że trzymanie się grafiku wskazuje na powrót do normalności.

Za to ingerencja pandemii w harmonogramy europejskich pucharów sprawiła, że zaskakująco długo czekaliśmy na pierwszy eurowpierdol w tym sezonie. A wręcz zaskakująco optymistyczne wydaje się, że sierpień skończymy mając tylko dwa takie na koncie! Chciałbym jednak żarty na bok. Nieważne jak wygląda kadrowo Malmoe, jeśli po zdecydowanej porażce nasz pucharowicz szuka pozytywów i nie wykazuje żadnych symptomów sportowej złości to nie wiem jak traktować to środowisko inaczej niż hobby futbol. Za obłędne pieniądze. I choć mam ambiwalentne odczucia zarówno do krakowskiego futbolu jak i prezesa Legii to panowie, szanujcie się. Przekażcie trochę władzy w swoich drogich zabawkach komuś, kto czuje piłkę, bo zaraz w rankingu przeskoczy nas będący bezpośrednio za naszymi plecami Liechtenstein.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz