środa, 10 sierpnia 2016

Premier League 2016/17 - zapowiedź sezonu (2/5)

Do startu ligi pozostały trzy dni. Dzisiaj miejsca 15-11 na mojej liście.


15. Sunderland

Tegoroczny maj był dla fanów Sunderlandu jednym z najszczęśliwszych w ostatnich latach. Ich drużyna zaliczyła swój standardowy sezon: słaby początek, zmiana trenera i ostatecznie skuteczny marsz po utrzymanie (w ostatnich czterech latach kończyli rozgrywki z 38-39 punktami, więcej szczęścia niż rozumu); a do tego do Championship spadli ich odwieczni rywale. W obecnym sezonie zabraknie więcej derbów Tyne-Wear, zabraknie również Sama Allardyce'a. Big Sam zaczął przygotowania do ligi, ale dzięki klęsce na EURO otrzymał szanse na pracę z kadrę. Wakat na stanowisku menedżera zajął wracający po nieudanym epizodzie w Hiszpanii David Moyes. Szkot będzie chciał nawiązać do wyników, które uczyniły go ulubieńcem swojego wielkiego rodaka, Alexa Fergusona, i pozwoliły mu zastąpić go na Old Trafford. Przede wszystkim będzie chciał się odbudować, bo jeśli zawiedzie w trzeciej kolejnej pracy zapewne wypadnie z kręgów zainteresowań poważnych zespołów. Obecny skład pozwala na, spokojniejsze niż ostatnio, pozostanie w elicie, ale Moyes nadrabia stracony na rynku transferowym czas. Pozyskano mającego na koncie epizod w Chelsea Djilobodjiego, mówi się sprowadzeniu zaciągu z United. Najbardziej wzmocnień potrzebuje obrona, szczególnie jej prawa strona (nie udało się jeszcze załatać dziury po powrocie Yedlina do Spurs) stąd zakusy po Paddy McNaira.
Kluczowy zawodnik: Jan Kirchhoff
Były piłkarz Bayernu zaliczył fatalny debiut w Sunderlandzie, kiedy to w pół godziny zdążył poddać w wątpliwość sens sprowadzania go Stadium of Light. Następne występy były jednak coraz pewniejsze, a niemiecki defensyny pomocnik (może grac też na środku obrony) wyrósł na jeden z ważniejszych punktów drużyny. Teraz powinien stać się boiskową prawą ręką trenera, jeśli tylko zaprezentuje to co widział w nim Guardiola sprowadzając go do Monachium.
Ważne ogniwa
Jak trwoga to do Jermaina Defoe. Wyjazd do MLS miał być początkiem jego emerytury, wrócił jednak i już dwukrotnie wyciągnął Czarne Koty ze strefy spadkowej. Młodszy już nie będzie, ale jeśli nie zostanie jedyną ofensywną opcją będzie bardzo ważny dla zespołu. Na dużo więcej niż epizody mogą liczyć młodzi zawodnicy, najbliżej pierwszej drużyny jest z nich utalentowany Duncan Watmore.

14. Bournemouth

Wszystko wskazuje na to, że to właśnie Bournemouth będzie grało w ulubionym przez kibiców stylu: szybko, efektownie, z brakami w defensywie. Nie chcę umniejszać tutaj Eddiemu Howe, o którym mówiło się nawet po cichu w kontekście zastąpienia Hodgsona, ale z takim potencjałem ludzkim aż prosi się o zastosowanie takiego systemu. Wisienki mogą zaimponować nie tylko stylem, ale również wynikami. Nie są odbierani już jak w zeszłym sezonie jako atrakcja, dzielny debiutant, kopciuszek wśród gigantów. W tej drużynie jest naprawdę dużo jakości do w parze z rozsądnym zarządzaniem i świetną pracą wykonywaną przez menedżera może przynieść coś więcej niż spokojne utrzymanie. Aspiracje do górnej połówki tabeli nie mają jednak prawa bytu przy obecnym stanie obrony. Przy całym uznaniu dla Boruca trzeba przyznać, że potrafi samodzielnie zawalić mecz, do tego posucha na środku obrony (Steve Cook to obecnie jedyny nominalny stoper) nie napawa optymizmem. Kibice mogą jednak liczyć na wzmocnienia, ponieważ zarząd nie boi się wydawać pieniędzy. W samym lipcu przeznaczyli na nowych piłkarzy 30 milionów funtów, bijąc między innymi klubowy rekord (Jordon Ibe - 15 mln.). Przy tym trzeba przyznać, że polityka transferowa jest bardzo dobrze prowadzona, a do klubu przychodzą utalentowani piłkarze ograni już w poważnej piłce (Cook, Mousset, wcześniej Mings). W zeszłym sezonie Bournemouth trapiła też plaga kontuzji, jeśli teraz wszyscy pozostaną zdrowi kadra wygląda więcej niż solidnie.
Kluczowy zawodnik: Callum Wilson
Najlepszy strzelec mistrzowskiej kampanii Cranberries w Championship zaczął poprzedni sezon tak jak tego od niego oczekiwano: 5 goli w sześciu meczach (w tym hat-trick na Upton). W siódmej kolejce zerwał jednak więzadła i zakończył poważne granie w tych rozgrykach wracając dopiero w kwietniu. Niezwykle utalentowany napastnik, którego paru ekspertów widzi nawet w angielskiej kadrze. Jeśli pozostanie zdrowy siła rażenia Bournemouth znacząco wzrośnie.
Ważne ogniwa
Z kapitańską opaską będzie grał Simon Francis. Nominalny prawy obrońca był cichym bohaterem zeszłego sezonu świetnie zastępując w środku dawnego kapitana, Elphicka (28 puknktów w 19 meczach na tej pozycji). Ważnym uzupełnieniem składu może okazać się 19-letni Lewis Cook, najlepszy młody piłkarz zeszłego sezonu Championship pozyskany z Leeds.

13. Middlesbrough

Kiedy Aitor Karanka w marcu zrezygnował ze stanowiska, nadzieje fanów drużyny z Riverside na awans stanęły pod znakiem zapytania.  Konflikt z zawodnikami został jednak szybko zażegnany, po dwóch wpadkach drużyna błyskawicznie wróciła do formy unikając porażek już do końca a Boro wrócili do elity po siedmioletniej nieobecności. Jako, że jednym z powodów niezadowolenia trenera były transfery, wzmocnienia poczynione w obecnym okienku prezentują się naprawdę okazale i czynią Middlesbrough na papierze najciekawszym z beniaminków. Zwiększyła się, i to o głośne nazwiska, hiszpańska kolonia. I to właśnie obecność Valdesa i Negredo może się okazać kluczowa w tych rozgrywkach. Już w zeszłym sezonie Boro imponowali defensywą, do której teraz dołącza wracający do poważnego poważnego futbolu były bramkarz Barcelony. W razie niepowodzenia w obwodzie nadal będzie Dimitrios Konstantopoulos, który zbliża się już jednak do czterdziestki oraz zeszłoroczny spadkowicz, Brad Guzan. Być może teraz wzmocnienia przypadną Karance do gustu, zeszłoroczny zaciąg z Rhodesem i wracającym na Riverside Stewartem Downingiem nie dość, że nie wywarł wpływu na wyniki to dodatkowo zepsuł atmosferę, która może się okazać jednym z najważniejszych czynników.
Kluczowy zawodnik: Alvaro Negredo
Hiszpan w barwach City nie grał aż tak źle jak głosi obiegowa opinia. Przegrać rywalizację z Dzeko i Aguero to nie ujma, 23 bramki na papierze wyglądają na naprawdę dobry wynik, ale za słaby jak na warunki Etihad. Z drugiej strony to był jego ostatni solidny sezon. Po słabym powrocie do Hiszpanii napastnik ten będzie się starał odbudować w barwach angielskiego beniaminka, ale w tym celu musi zaprezentować o wiele lepszą skuteczność niż w Valencii.
Ważne ogniwa
Victor Fischer wreszcie opuścił Holandię i będzie próbował udowodnić, że nie zasiedział się w Ajaxie na dobre. Mimo wielu głośnych transferów największą wiarę kibice pokładają w wychowanku. Ben Gibson jest przywoływany nawet w kontekście kadry, ciężko znaleźć wśród Anglików lepszego lewonożnego stopera.

12. Stoke City

Trzy ostatnie sezony Potters zakończyli na dziewiątym miejscu i wiadomo za bardzo gdzie szukać pola do rozwoju. Stoke byli jedną z ostatnich drużyn grających w typowo brytyjski sposób, do tego specyficzna pogoda czyniła Brittania Stadium znienawidzonym terenem dla przyjezdnych (can he do it on cold, rainy night in Stoke? stało się już memem). Po przejęciu zespołu przez Marka Hughesa bardziej powszechne stało się jednak mniej lub bardziej słusznie, określenie Stokelona. Obecność w składzie piłkarzy pokroju Bojana, Affelaya czy Shaqiriego wyznaczyła kierunek, w którym chce iść drużyna. W praktyce jednak w zeszłym sezonie Stoke zdobyli jedynie 41 bramek a pod względem oddanych strzałów byli dopiero na 16 miejscu i tylko po części można to było tłumaczyć plagą kontuzji. Obiektywnie trzeba jednak przyznać, że z potencjałem ludzki piłkarzy ciężko będzie osiągnąć coś więcej, a nawet dziewiąte miejsce może się okazać przyjemnym wspomnieniem a nie realnym celem. Obrońcy są albo kontuzjowani a lbo zbyt uniwersalni żeby być bardzo dobrym na konkretnej pozycji a środek pola wygląda rozsądnie tylko na papierze. Podchodzę sceptycznie do Stoke, ponieważ nowy zaciąg zdaje się ambicjonalnie przerastać klub, nie pokazując tego na boisku. Dwa ostanie okienka przyniosły transfery rozczarowującego od kilku lat Shaqiriego i świetnego w grze box-to-box Imbuli, który na Brittania zapomniał jednak o defensywnej części swoich obowiązków. Jeśli Hughes poukłada utalentowane towarzystwo mogą bić się nawet o puchary, ale do tego potrzebują chyba najpierw kroku w tył.
Kluczowy zawodnik: Jack Butland
Przyszły numer jeden w kadrze. Do odejścia Begovicia zaliczył 6 spotkań przez dwa sezony, a potem z miejsca stał się jednym z najlepszym bramkarzy w lidze. Po jego niefortunnej kontuzji Stoke straciło ostatni argument i nie zaliczyło już żadnego czystego konta (18 straconych bramek w 7 meczach). Jeśli nie wróci stosunkowo wcześnie ambicje Potters na poprawę tego nieszczęsnego dziewiątego miejsca trzeba będzie odłożyć o przynajmniej rok.
Ważne ogniwa
Jedynym ofensywnym piłkarzem grającym na miarę swojego talentu jest Marko Arnautovic. Austriak razem z reprezentacją zawiódł na EURO, co przyjęto z ulgą na Brittania, ponieważ były piłkarz Interu miał ambicję wrócić do klubu z podobnego poziomu. Jedynym zainteresowanym był Everton, skończyło się przedłużeniem kontraktu. Losy środka pola będą zależeć od walijskiego Pirlo. Joe Allen miał wrócić do ojczyzny, Stoke ubiegło jednak Swansea.

11. Southampton 

Co sezon mam problem ze sklasyfikowaniem Southamptonu. Paradoksalnie wynik uzyskany przez Leicester miał być udziałem Świętych, wynikającym z rzetelnego wykonania planu "Liga Mistrzów w 5 lat". Ciężko jednak cokolwiek planować kiedy co okno miejscowość z Hampshire robi za okno wystawowe dla bogatszych, choć niekoniecznie mocniejszych, klubów. Tym razem z St Mary's oprócz kilku kluczowych piłkarzy pożegnał się również trener. Koeman pozytywnie zaskoczył i godnie zastąpił świetnego Pochettino, teraz jego buty włoży Claude Puel i wydaje się, że to lekki regres. Francuz zawiódł za czasów pracy w Lyonie, wyniki osiągnięte z Niceą mogły momentami imponować, ale zdarzały się również sezony zakończone w dolnej połówce tabeli. Teraz podejmuje się ciężkiego wyzwania, ma dorównać wynikami swoim renomowanym poprzednikom, w sytuacji gdzie zeszłoroczne szóste miejsce samo w sobie było wynikiem ponad stan. Nawet jednak rozumieją obecną sytuację i większą wagę będą przykładać do stylu, szczególnie, że przed Świętymi jeszcze kampania w Europie. Większa liczba spotkań może być szansą dla młodych, ze szkolenia których słynie akademia Southampton.
Kluczowy zawodnik: Dusan Tadic
Nikt się Serbem specjalnie w zeszłym sezonie nie zachwycał, ciężko go było znaleźć na okładach czy w jedenastkach kolejki. Tymczasem Tadic po cichu wypracował statystyki na poziomie uznawanego za odkrycie rozgrywek Payeta (tylko dwa gole mniej). Zdarzają mu się co prawda przestoje, ale jest gwarancją wypracowania 15 bramek, a w najwyższej formie może wyrosnąć na kolejny cel największych angielskich firm.
Ważne ogniwa
Southampton zawsze miało co najmniej solidny środek pola. Po odejściu Wanyamy główną jego postacią Jordy Clasie. Miał, między innymi prze kontuzję, ciężki początek, ale pokazał już klasę i dał nadzieję na bezbolesne rozstanie z Kenijczykiem. Wśród zeszłorocznego zaciągu zaimponował za to inny Holender. Virgil van Dijk wywalczył sobie debiut w kadrze i zdobył renomę jednego z najlepszych stoperów w lidze.

wtorek, 9 sierpnia 2016

Premier League 2016/17 - zapowiedź sezonu (1/5)

Nowy sezon najbogatszej ligi świata startuje już sobotę, więc dorzucę swoje parę groszy w postaci zapowiedzi rozgrywek. W pierwszej części zespoły, które typuje na miejsca 20-16.


20. Hull City

Kiedy Mohamed Diame pięknym strzałem z ponad 20 metrów dał Hull zwycięstwo w finale play-offów Championship, postronni obserwatorzy odebrali to jako powrót pomarańczowych do elity, piłkarskiej i finansowej. Jednak ludzie zorientowani wiedzieli, że to może tylko przedłużyć moment wegetacji. Od jakiegoś czasu klub z Yorkshire zdaje się funkcjonować jak podpięty do respiratora, a to dzięki egipskiemu właścicielowi. Przez sześć lat zrobił dla klubu wiele dobrego: ustabilizował sytuacje finansową, widział swoją drużyną debiutującą w europejskich rozgrywkach, zaliczył dwa awanse do Premiership. Jednak do jego ogródka wpadało coraz więcej kamyczków, na czele z telenowelą związaną ze zmianą nazwy. Mamy sierpień 2016, oficjalnie "Tigers" to tylko przydomek, drużynę opuszczają wszyscy na czele z trenerem i wspomnianym Diame a pan Allam wstrzymuje się ze sprzedażą do końca okienka. No powiedzcie, czy jest jakaś szansa, żeby to się udało? Do tego w początkowych 7 kolejkach Hull czekają spotkania z Leicester, Manchesterem United, Arsenalem a także wyjazd na Anfield. Jakby tego było mało już na papierze wąską kadrę dotknęła plaga kontuzji eliminując podstawowego bramkarza i trzech obrońców na dwa do sześciu miesięcy, a środkowi pomocnicy przystąpienia do sezonu bez okresu przygotowawczego. W najbliższych tygodniach oczekujmy więc panicznych ruchów ze strony zarządu (na teraz mówi się o Ryanie Masonie i Philu Jonesie), bo bez wzmocnień realnym celem dla tej drużyny będzie pobicie pamiętnego wyniku Derby County
Kluczowy piłkarz: Andy Robertson
Młody Szkot będzie, przynajmniej do listopada, jedynym zdrowym, podstawowym obrońcą Hull. Dwa lata temu został pozyskany z Dundee i z miejsca wskoczył pierwszego składu. Od 23 kolejki zaliczył jednak trzy występy w wyjściowym składzie, a drużyna trafiła do Championship. Tam jednak 22 latek opuścił tylko cztery mecze i był jednym z najważniejszych punktów zespołu. Teraz, kiedy niewiele elementów z tamtego składu zostału na spadnie odpowiedzialność za grę w tyłach. Powinien jednak być spokojny o przyszłość w Premiership, po tym sezonie kończy się mu kontrakt.
Ważne ogniwa
Innym Szkotem, który może dać nadzieję Tygrysom jest doświadczony Robert Snodgrass, który rozgrywki 14/15 stracił przez kontuzję w pierwszym meczu, która wykluczyła go na 15 miesięcy. Za strzelanie goli odpowiedzialny powinien być Abel Hernandez, który w zeszłych rozgrywkach trafił do siatki 20 razy, jednak debiutancki sezon w elicie miał bardzo przeciętny.

19. Swansea

Jedyna walijska drużyna w Premiership ma za sobą sezon wzlotów i upadków, i prawdopodobnie w tym czeka ich to samo. Co prawda po zmianie trenera, kiedy legendę  klubu, Garego Monka i jego tymczasowego zastępce Alana Curtisa zastąpił Guidolin, drużyna zyskała 5 miejsc w tabeli i spokojnie utrzymała w lidze, teraz jednak niewiele wskazuje na spokojne rozgrywki. Po pierwsze, pomimo zdecydowanej poprawy wyników (m.in. zwycięstwo na Emirates) nadal potrafiły np. przegrać 0:3 w Newcastle. Dodatkowo wszystko wskazuje na to, że kręgosłup zespołu będzie mocno przetrącony. Na teraz drużyna jest bez napastnika (dopiero dołączył Llorente), najlepszy w zeszłym sezonie Andre Ayew już jedną nogą w West Hamie, kapitan Ashley Williams blisko Evertonu. Do tego za Guidolina kojarzone z atrakcyjną grą Łabędzie tylko 6 razy (na 16 spotkań) strzeliły więcej niż gola. Na tym poziomie pokładanie nadziei w młodzieży może się okazać niewystarczające.
Kluczowy zawodnik: Gylfi Sigurdsson
Kiedy walijski klub opuszcza większość gwiazd Islandczyk dał kibicom powód do radości podpisując nową umowę. Ten pomocnik czasem razi chimerycznością, dla fanów Łabędzi  jest jednak idolem. To tutaj zaistniał w Premiership, to na Liberty Stadium wrócił kiedy nie powiodło mu się Tottenhamie. W zeszłym sezonie strzelecko zaliczył najlepszy wynik na najwyższym poziomie rozgrywkowym, a łącznie w ostatnich dwóch dwóch sezonach wypracował 30 bramek. Świetnie wykonuje stałe fragmenty gry.
Ważne ogniwa
Jeśli Williams odejdzie głównym punktem defensywy zostanie Łukasz Fabiański. Polakowi dobrze zrobiły przenosiny do Walii. Odzyskał utraconą w Arsenalu pewność siebie i stał się jednym z najjaśniejszych punktów drużyny, szczególnie w debiutanckim sezonie. O spokój w środku pola będzie dbać Ki Sung-Yong. Kapitan reprezentacji Korei Płd. w sezonie 14/15 dawał też wiele w ataku, strzelając osiem bramek.

18. Burnley

Mistrzowie Championship zdają się przeczyć powszechnemu twierdzeniu, według którego drużyny Premiership wydają pieniądze na lewo i prawo. Podczas poprzedniej przygody na najwyższym szczeblu dwa lata temu nie wydali na zawodników ani pensa, a w zeszłym roku pozyskali za darmo Joey Bartona, który okazał się jedną z kluczowych z postaci. Po sezonie opuścił on jednak klub, zostawiając po sobie dziurę w środku pola, obecnie największe zmartwienie drużyny. Clarets nie przedłużyli również umów z  ośmioma innymi zawodnikami, co sprawia, że kadra jest wyjątkowo wąska. Sam Dyche jest jednym z najciekawszych trenerów w lidze, ale wzmacnianie się zawodnikami Charltonu (spadkowicza z Championship) i Jonem Flanagaanem nie wystarczy. Burnley ma solidną linię obrony z uczestnikiem EURO, Tomem Heatonem, ale już poprzednia przygoda w elicie obfitowała w czyste konta, a nie dało to oczekiwanych rezultatów. Z drugiej strony, beniaminek przystąpi do sezonu z serią 23 spotkań bez porażki, ostanią odnosząc w Boxing Day.
Kluczowy zawodnik: Andre Gray
Najdroższy zakup Burnley w historii, król strzelców i piłkarz sezonu Championship. W świetnym stylu zastąpił Danny Ingsa i to na jego barkach spocznie odpowiedzialność za grę ofensywną drużyny. Fani dopatrują się podobieństwa do Vardyego, Andre również całkiem niedawno grał w lidze amatorskiej. Trafił do Championship, w dwa lata zdobył ponad 40 goli i teraz spróbuje swoich sił się wśród najlepszy. Szybki i bardzo inteligentny napastnik.
Ważne ogniwa
W wypadku słabego dnia Gray będzie miał do pomocy Sama Vokesa. To jego szósty sezon w klubie i, mimo przestojów, na Walijczyka zawsze w Burnley mogą na niego liczyć. Dobrze zapamiętał go Thibault Cortouis, po golu na EURO. Najważniejszym elementem pomocy będzie Scott Arfield. Świetnie wyszkolony technicznie Kanadyjczyk, potrafiący strzelać piękne gole.

17. West Bromwich Albion

Parę dni temu The Baggies przeszli w ręce chińskiego właściciela. Oznacza to nowy początek, ale też nowe wyzwania dla klubu z Midlands. Dobrze wszystkim znana taktyka Tony Pullisa, jak skuteczna by ona nie była, nie pomoże raczej w tworzeniu klubu, który ma przyciągać nowych fanów. Ostatni sezon był średni do bólu z jedynymi ponadprzeciętnymi momentami w postaci zwycięstw nad Arsenalem i United i remisem na boisku mistrza. Z drugiej strony potrafili zremisować derby z fatalną Aston Villą. Pulis potrafi stworzyć drużynę, która punktuje. Stylu przy tym nie ma, inna sprawa, że ciężko tego wymagać patrząc na potencjał kadrowy. Cały czas ciągnie się telenowela z synem marnotrawnym West Bromu, Saido Berahino a w przeciwnym kierunku zawitał na razie tylko Matt Phillips. Blisko było transferu Diarfy Sakho, ale piłkarz West Hamu odpadł na etapie testów medycznych. Biorąc pod uwagę zmiany w zarządzie na wzmocnienia trzeba poczekać, a wyniki sparingów optymizmem nie napawają. Fani liczą na kolejny nudny sezon w środku tabeli, ale tym razem będzie o to ciężej niż w poprzednich latach.
Kluczowy zawodnik: Jonny Evans
Wychowanek Manchesteru United okazał się za słaby żeby zastąpić na Old Trafford odchodzących na emeryturę Vidicia i Ferdinanda, ale na warunki WBA jest świetnym zawodnikiem. Po naprawdę dobrym sezonie zainteresowany jego usługami był Arsene Wenger. Pewnego poziomu nie przeskoczy, ale ma doświadczenie z gry na najwyższym poziomie i braki nadrabia inteligencją.
Ważne ogniwa
Inny pozyskanym z United piłkarz, Darren Fletcher, powinien służyć za przykład nie tylko w WBA. Pokonał poważną chorobę, wrócił na poziom Premier League, a poz mianie zespołu niemal od razu został kapitanem. Rekordowy nabytek klubu z The Hawthorns, Salomon Rondon, powinien w tym sezonie dać więcej bo ma warunki żeby wyrosnąć na jednego z najgroźniejszych napastników dolnej połówki tabeli.

16. Watford

Odejście Quique Floro Floresa wywołało spore poruszenie, ale wygląda na sensowny ruch władz. Szerszenie, rewelacja pierwszej części rozgrywek po Boxing Day popadły w stagnację przegrywając 12 z 20 pozostałych do końca rozgrywek spotkań. Właściciel postanowił zatrudnić swojego rodaka i teraz to Walter Mazzarri będzie starał się tchnąć nowe życie w zespół. Włoch zapewne wprowadzi kompletnie nowe ustawienie, do którego brakowało dotychczas odpowiednich wykonawców. Problemem może przede być wszystkim zmiana systemu w obronie, która sprawowała się naprawdę nieźle, szczególnie, że pierwsze pięć kolejek to mecze z drużynami z top 7 zeszłego sezonu i Chelsea. Nazwiska potencjalnych skrzydłowych Zunigi i Dja Djedje nie powalają, szczególnie ten drugi ofensywnie spisuje się co najwyżej średnio. Mimo wszystko możemy się spodziewać efektownej piłki ze strony Watfordu. Siła ognia została jeszcze wzmocniona, do tego drużyna zachowała swój twardy środek pola z wracającym pod skrzydła Mazzarriego Behramim i Kante w wersji z Vickarage Road - Abdoulaye Doucoure, który będzie miał jednak dużo bardziej ofensywne zadania niż jego rewelacyjny w zeszłym sezonie rodak.
Kluczowy zawodnik: Troy Deeney
Przed zeszłym sezonem o kapitanie Szerszeni powiedziano wszystko. Jego trudne dzieciństwo, kryminalna przeszłość i wielki powrót do sportu spowodowało, że kibicowali mu nawet postronni obserwatorzy. Zaczął średnio trafiając do siatki dopiero w 10 kolejce, ale później spełnił pokładane w nim nadzieje kończąc sezon z dorobkiem 13 trafień i spychając w cień mającego świetny początek Ighalo. Chcieli go mistrzowie, ale oferowane 25 mln funtów nie wystarczyło żeby ściągnąć go na King Power. Właśnie przeciwko Leicester strzelił jednego z najbardziej pamiętnych goli ostatnich lat dając Watfordowi awans do finału play-offów Championship
Ważne ogniwa
Uzupełnieniem kapitana będzie Isaac Success. Pozyskany z współpracującej z Watfordem Granady Nigeryjczyk był na celowniku Barcelony, a to wystarczająca rekomendacja. W bramce już trzeci sezon będzie stał Heurelho Gomes, najpewniejszy punkt zespołu. Oprócz umiejętności wnosi również charyzmę oraz doświadczenie.

piątek, 5 sierpnia 2016

Mecz kolejki #1: Leicester City - Manchester United

Rozgrywki: Tarcza Wspólnoty (Superpuchar Anglii)
Kiedy: 07.08.2016 (niedziela), 17.00
Stadion: Wembley

Teoretycznie jest to kolejny mecz towarzyski. Możliwość dokonania sześciu zmian, trofeum czysto symboliczne. Od dawna jednak spotkanie o Charity Shield nie budziło takich emocji, a właściwie nie mogło odpowiedzieć na tyle pytań co w tym roku.
Leicester City debiutują na nowym Wembley. Ostatni raz grali tu w 2000 roku, w finale Pucharu Ligi. Od tego czasu zaliczyli kilka chudych lat, a historię powrotu do elity i szokującego zeszłego sezonu znają wszyscy. Teoretycznie udało się uniknąć rozpadu mistrzowskiej kadry, ale Lisy opuścił motor napędowy, N'Golo Kante. Inne elementy kręgosłupu zostały w drużynie, i będą walczyć o kolejne trofeum. Zwycięstwo dodatkowo powinno dać kres twierdzeniom, według których Leicester nie da rady nawiązać do formy z zeszłych rogrywek. Niedzielny mecz będzie też szansą na pokzanie się dla nowych nabytków, na czele z Ahmedem Musą, którego Ranieri chciał już zimą. Nigeryjczyk świetnie wprowadził się do zespołu strzelając Barcelonie dwa gole w środowym meczu towarzyskim. Jako Polacy jesteśmy ciekawi występu rodaków. Kapustka powinien zedebiutować w oficjalnym meczu, bo  niezłej zmianie w środku tygodnia. Ciężej będzie miał Wasyl, zastępca żelaznej pary stoperów.
United rozpoczynają rozgrywki tam gdzie zakończyli ostatnie. Przez trzy miesiące bardzo dużo się jednak zmieniło i zamiast kunktatorstwa van Gaala wszyscy czekają z niecierpliwością co pokaże w debiucie nowy menedżer. Mourinho ma spore zaszłości ze szkoleniowcem Lisów. Najpierw zastąpił Włocha zaczynając przygodę w Chelsea i, mówiąc delikatnie, nie wystawił mu najlepszej rekomendacji. Ranieri na zemstę czekał ponad dekadę, przyczaniając się do ponownego zwolnienia Portugalczyka, a finalnie przechodząc w ostatniej kolejce przez szpaler na cześć jego drużyny na Stamford. Special One z penością będzie chciał udowodnić, że ostatni sezon był wypadkiem przy pracy i nadal zasługuje na swój przydomek. Najgroźniejszą bronią powinien być Zlatan, który po siedmiu latach znów trafia pod skrzydła jednego ze swoich ulubionych trenerów.

Ostatnie spotkania:
01.05.2016 Manchester United - Leicester City 1:1 (Martial - Morgan)
28.11.2015 Leicester City - Manchester United 1:1 (Vardy - Schweinsteiger)
31.01.2015 Manchester United - Leicester City 3:1 (van Persie, Falcao, Morgan sam. - Wasilewski)

wtorek, 28 czerwca 2016

Chorwackie EURO, czyli nie tylko koszulki w kratę

Ich zalety można wymieniać godzinami, ale oczekiwania gigantyczne nie były. Mieli być czarnym koniem (jak jedna trzecia drużyn na tym turnieju), ale cała uwaga i tak skupiała się na Austrii. Pokonali obrońcę turnieju, ale nie można się oprzeć przekonaniu, że ich brak w ćwierćfinałach jest uzasadniony. Chorwacja ma świetną generację piłkarzy: środek pola, który ustępuje tylko Hiszpanom; napastnik, który był już najskuteczniejszym strzelcem na turnieju mistrzowskim; solidna obrona. Byliby skazani na sukces, gdyby nie niszczyli się od środka. Za nimi szalony turniej.

Akt pierwszy: selekcja i dobre początki

Najpopularniejszy komentarz po ogłoszeniu kadry? "Gdzie Lovren?". Stoper Liverpoolu, pomimo swoich wahań formy, mógł być brakującym do sukcesu ogniwem, a o jego nieobecności zadecydowały, jak to często w Chorwacji bywa, względy pozasportowe. No dobra, jeden. Ale o nim później. O panu Mamiciu. Zapamiętajcie. Głośno było też o braku Halilovicia. Nastolatek z Barcelony (wypożyczony do Gijon) miał we Francji głównie zbierać doświadczenie, ale wielu ekspertów było zaskoczonych skreśleniem w ostatniej chwili zawodnika, którego być może za parę lat będziemy wymieniać jednym tchem z Modriciem i Rakiticiem. Ale to też robota Mamicia.
Kadra pojechała na turniej w dobrych humorach po rozjechaniu w sparingu San Marino 10-0, co było ich najwyższym zwycięstwem w historii. Sam turniej też zaczął się po myśli posiadaczy najpiękniejszych strojów w reprezentacyjnym futbolu, przynajmniej w kontekście sportowym. Turcja została zdominowana, a 1-0 po pięknym golu Modricia to najniższy wymiar kary.

Akt drugi: dramat kapitana i dramat na trybunach

Cały piłkarski świat współczuł Darijo Srnie. Symbol drużyny narodowej i Szachtaru, nieskazitelny wizerunek. Prawie dekada z opaską w drużynie narodowej, worek trofeów zdobytych na Ukrainie z bonusem w postaci Pucharu UEFA, który podniósł jako ostatni przed zmianą nazwy rozgrywek, i do tego asystował przy decydującym o zdobyciu go golu. Do tego masa wyróżnień indywidualnych, rekordów, brakowało spełnienia się w reprezentacji. Wszystkimi wstrząsnęła informacja, że jego ojciec zmarł po spotkaniu z Turcją. Srna był jednak twardy jak zawsze, wrócił na kolejne spotkanie, a jego łzy na hymnie to jeden z najbardziej wzruszających momentów mistrzostw.
Chorwacja kontynuowała świetną grę strzelając Czechom dwie bramki. A potem dali o sobie znać kibice. Zacząć trzeba od organizacji całej akcji. Wielu dziennikarzy było pod wrażeniem szczegółowej kontroli na bramkach, narzekali nawet, że przez to nie wyrabiali się na spotkania. Tymczasem nie dość, że o całej akcji (wraz z sugestią o 85 minucie jako punkcie kulminacyjnym!) policja była poinformowana z wyprzedzeniem, to jeszcze bilety Chorwackim chuliganom załatwiali kibice z St. Etienne na przypadkowe nazwiska. Dziwnym trafem "środki bezpieczeństwa" w żaden sposób nie udaremniły tego co stało się pod koniec spotkania. W największym skrócie: race lecą na boisko, jedna wybucha stewardowi w twarz, piłkarze starają uspokoić własnych kibiców, a inni ze zrezygnowaniem kiwają głową. Na trybunach fani próbują uspokoić skłonnych do zamieszek, oczywiście siłą. Po paru minutach cyrk się kończy, rozkojarzeni Chorwaci fundują rywalom karnego i tracą w ostatniej chwili dwa punkty. Pierwsza rysa, którą można podciągnąć pod aspekt sportowy.

Wątek poboczny: Zdravko Mamić

Trzynaście lat na stanowisku dyrektora federacji. Równocześnie ta sama funkcja w największym klubie kraju. Żaden konflikt interesów, co Wy. To i tak najmniejsza kontrowersja. Otóż jak się okazuje, wydarzenie ze spotkania z Czechami to szlachetne posunięcie ultrasów, którzy poświęcają się dla wyższego celu. Czyli pozbycia się Mamicia właśnie. A co on takiego zrobił? Otóż pokrótce, jest gangsterem. Takim niskich lotów, ale jednak. Zaczął w latach 90, od przekrętów kiedy kraj walczył o niepodległość. Tam zbudował kapitał, który później pomnażał między innymi dzięki kierowaniu Dinamem Zagrzeb. Wymyślił on tam sprytną sztuczkę, dzięki której kontroluje cały krajowy futbol. Mówią o tym "umowy niewolnicze". Pierwszą poważną ofiarą stał się Eduardo, który nawet po przejściu do Arsenalu oddawał Mamiciowi jakieś 30% zarobków. Czemu nie poszedł do sądu, spytacie. Otóż poszedł. Z małym zastrzeżeniem: nasz bohater kontroluje też chorwacki system "sprawiedliwości". Umowa z Mamiciem jest niejako dodatkiem do kontraktu z Dinamem i obowiązuje przez resztę kariery. Są nimi obecnie związani m.in. Modrić, Mandzukić, Kovacić i wielu innych. A, i Robert Murić. Dlaczego wymieniam zawodnika z rezerw Ajaxu? Otóż chciał się postawić prezesowi. Efekt? Groźby zabójstwa jego ojca i agenta. Sprawa wyciekła do mediów, a następnie Chorwaci widzieli Mamicia w trakcie pogawędki z sędziną Sądu Najwyższego, którą opłaca. Zresztą był on już oskarżany za groźby w stosunku do chorwackiego ministra czy za korupcję. Każda z tych spraw rozeszła się po kościach.
W oświadczeniu, które po wydarzeniach ze spotkania z Czechami wystosowali ultrasi Hajduka, mówią, że są w stanie poświęcić dobro kadry żeby pozbyć się prezesa z rodzimego futbolu. Wyliczają oni wszystkie jego grzechy  i usprawiedliwiają swoje zachowanie walką o wolność. Wolność również w aspekcie sportowym, bo Mamic ustala kadrę według upodobań swojego portfela. Stąd brak wspomnianych Lovrena i Halilovicia, a duża ilość młodych graczy Dinama. Bo co bardziej podniesie ich wartość niż występ na wielkim turnieju? Dostało się również legendzie chorwackiego futbolu: Davorowi Sukerowi. Przyjaźń z Mamiciem zrobiła z niego równie niskich lotów przestępcę, który potrafił ukraść z samolotu zabytkowe monety warte około 25 tysięcy euro czy utrzymuje kontakty z imigrantami ustawiającymi mecze w Niemczech. Kolejnym etapem terapii szokowej miał być atak na sędziego spotkania z Hiszpanią, o którym informowała chorwacka policja, a do którego na szczęście nie doszło.

Akt trzeci: z nieba do piekła

Więc tak w skrócie. Pokonujesz obrońców tytułu, wygrywasz grupę, masz stosunkowo łatwą drogę do finału, wywracasz się na pierwszej przeszkodzie. Nie żebym deprecjonował tu Portugalię, to nadal jest dobra drużyna, ale Chorwację jednogłośnie okrzyknięto najlepszą reprezentacją fazy grupowej, a ich rywale zaliczyli trzy remisy. Nasi bohaterowie pokonali Hiszpanów bez swojej największej gwiazdy, przegrywając od siódmej minuty. Następnie odrobili straty, dowieźli zwycięstwo, a ich ego eksplodowało bardziej niż petardy we wcześniejszym meczu. Kilka dni później, już z Modriciem zwskładzie, przez 120 minut nie oddali celnego strzału. Winy można się dopatrywać w doborze składu (Cacic również jest sterowany przez Mamicia), ale to nie przez trenera Vida nie wykorzystał kilku świetnych sytuacji. Inna sprawa, że z Lovrenem w kadrze nie byłoby go pewnie na boisku.
W sedno trafił bohater meczu, Quaresma: "Chorwaci mówili za dużo. To nie miejsce na gadanie, tu trzeba grać" (trafna uwaga, jak na człowieka z łezką pod okiem). Zbytnia pewność siebie zgubiła faworytów, co świetnie wypunktował jeden z fanów w komentarzu: "w momencie kiedy zobaczyłem fryzurę Perisicia wiedziałem, że to przegramy". A Chorwacja ma za sobą długą listę rozczarowań w ostatnich latach, między innymi przegrany w końcówce ćwierćfinał EURO 2008 czy odpadnięcie w grupie na ostatnich mistrzostwach świata, kiedy to winni byli sędziowie czy wystrój szatni (więc ją zniszczyli, proste). Turcja i Meksyk miały być tylko kolejnymi przystankami na drodze do sukcesu wiecznych czarnych koni, a skończyło się jak zawsze.

Epilog: powtórka za dwa lata?

W narodzie panuje przekonanie, że jedyne co może uchronić Chorwację od identycznego scenariusza na mistrzostwach w Rosji to odpadnięcie w eliminacjach. Grupa z Turcja, Ukrainą i Islandią wydaje się łatwa, ale morale będą coraz bardziej spadać. Drużynę opuścił Srna, Modrić też zbliża się do końca kariery, na uzdrowienie sytuacji wewnątrz związku nie ma raczej co liczyć. W takim razie co dalej? Wszystko wskazuje na to, że Cacic zachowa posadę, a to oznacza dalszy ciąg wpływu względów pozaboiskowych na skład. Trener dalej będzie rzucał truizmami, pokroju: "drużyna jest zwycięzcami, ponieważ zjednoczyła cały kraj", a fanom pozostanie emocjonowanie się indywidualnymi sukcesami poszczególnych zawodników. A narzekaliśmy na beton w polskiej piłce...

czwartek, 9 czerwca 2016

"Patrz, jak świeci!" - 10 potencjalnych odkryć Euro

Na Euro zagra 552 zawodników a gwiazdą zostanie Ronaldo, Griezmann albo Ozil. Chociaż dobra, o nich wiecie wszystko, więc może poczytajcie o tych, którzy mogą na Euro rozbłysnąć. Jasne, niekoniecznie, ale to na tyle ciekawi zawodnicy, że warto ich poznać, zamiast po raz dziesiąty czytać o Zlatanie podbijającym pomarańczę.


Nicolae Stanciu
Rumunia przebrnęła eliminacje dzięki najlepszej obronie. Dwa stracone gole w grupie to najlepszy wynik w całej Europie, i klasa rywali wcale nie umniejsza temu osiągnięciu. Nieciekawscy zawodnik w ich drużynie gra jednak w pomocy. Ze Steauy będącej stałym bywalcem Ligi Mistrzów po zawirowaniach z właścicielami zostały zgliszcza, ale nadal gra u nich zawodnik, w kontekście którego wymienia kwoty około 10 mln euro. Stanciu, który jako dwudziestolatek trafił do Bukaresztu z Vaslui za półtora miliona euro, ma już za sobą doświadczenie w europejskich pucharach, 35 wypracowanych goli w lidze w ciągu trzech ostatnich sezonów i świetny bilans w reprezentacji, gdzie od marcowego debiutu strzelił 4 gole w pięciu meczach. Jeśli ktoś ma strzelać  dla Rumunów, to właśnie on.

Fedor Smolov
Po odejściu Capello odżyła cała rosyjska reprezentacja, a jej ważnymi ogniwami stała się para zawodników FK Krasnodar, Paweł Mamajew i właśnie Smolov. Napastnik wrócił do kadry po dwuletniej przerwie, zagrał parę minut w eliminacjach a w następujących po nich meczach towarzyskich skutecznie ugruntowywał swoją swoją pozycję. Jest właśnie po sezonie życia zakończonym z dwudziestoma ligowymi golami koncie. Nieźle, jak na kogoś kto niedawno był bardziej znany dzięki swojej żonie-modelce. Ma za sobą nieudany epizod w Feyenoordzie.

Sam Vokes
Jeśli Walia ma cokolwiek we Francji osiągnąć sam Gareth Bale nie wystarczy. Vokes ma za sobą udany sezon zakończony awansem do Premier League z Burnley, sam przypieczętował go golem. Dwa lata temu zerwał więzadła i długo odbudowywał swoją swoją pozycję, szczególnie w kadrze. Teraz przed nim już piąty sezon w najbogatszej lidze świata, a wcześniej najpiękniejsza przygoda w karierze, mogąca okazać się również trampoliną na jeszcze wyższy poziom. Pod nieobecność Simona Churcha i przy problemach Robsona-Kanu będzie głównym beneficjentem piłek dogrywanych przez jego o wiele bardziej znanego rodaka grającego w Realu.


Shkodran Mustafi
Być może kiedy to czytacie pochodzący z Albanii obrońca jest już piłkarzem Liverpoolu. Co ciekawe Kloppowi już raz odmówił, a zamiast Dortumundu wybrał... Liverpool, ale jego niebieską część. Jedyny człowiek, który nie współczuł Marco Reusowi kontuzji przed mundialem, bo to dzięki niej jest mistrzem świata (na turnieju zagrał w trzech meczach). Silny i dobry technicznie, idealnie pasuje do The Reds. Jego najgorszym momentem sezonu była czerwona kartka w niesławnym 0:7 z Barceloną, która kiedyś była nim zainteresowana.

Wojciech Szczęsny
Dwa tygodnie temu pewnie myślał, że ślub będzie jego najlepszym wspomnieniem z obecnego lata. No dobra, może udany turniej jako pierwszy bramkarz i tak tego nie przebije. Co nie zmienia faktu, że wtedy miał w perspektywie spędzenie Euro a na ławce, a później powrót do Arsenalu i kolejne dwa lata oglądania właśnie z tej pozycji Petra Cecha. Teraz nie dość, że może wreszcie pokazać się na wielkiej imprezie (pamiętamy, jak było cztery lata temu), to jeszcze może wywalczyć kolejne wypożyczenie, być może na wyższy poziom niż Roma, albo nawet pierwszy plac na Emirates. Czas żeby wrócił do poziomu, dzięki któremu uznawano go za przyszły numer jeden w Europie.

Vladimir Darida
To już nie te czasy, kiedy Czesi jeździli na wielkie turnieje w roli faworyta. Teraz, oprócz jak zwykle Cecha w bramce, ich największą zaletą jest świetna organizacja gry. Na nic by się zdała jednak nawet najlepsza taktyka, bez kogoś takiego w środku pola jak Darida. Świetny sezon w Hercie, gdzie biegał średnio 13 kilometrów na mecz, zwrócił uwagę skautów wielu mocniejszych drużyn, w tym nawet Realu Madryt. To jego drugie Euro. Cztery lata temu zastąpił w ostatniej chwili Rosickiego i wyszedł w pierwszym składzie przeciwko Portugalii.

Ozan Tufan
Posądzany o nadwagę pomocnik jest uznawany za największy turecki talent. Porównuje się go do Jordana Hendersona, potrafi biegać od jednego pola karnego do drugiego pod oboma robiąc różnicę. Po zmianie Bursasporu, ktorej jest wychowankiem, na Fenerbace poprawił grę w defensywie i może już śmiało myśleć o grze w poważniejszej lidze. Mówi się o zainteresowaniu klubów m.in. z Anglii czy Włoch. Jeśli oczywiście zda egzamin na mistrzostwach.


Jason Denayer
Za pół roku może być absolutną gwiazdą, a to dzięki kłopotom zdrowotnym Vincenta Kompanego. Obok mającego również pecha do kontuzji Vermalena to najpoważniejszy kandydat do wypełnienia luki w środku belgijskiej obrony, a po udanym turnieju Guardiola będzie musiał wziąć na poważnie jego kandydaturę w kontekście obsady defensywy City. Denayer ma za sobą sezon na wypożyczeniu w Galatasaray (rok wcześniej grał w Celticu) zakończony zdobyciem pucharu Turcji, gdzie sporo grał też na prawej stronie. Dobry z piłką przy nodze piłkarz, który urodził się w Kongo, może być jednym z największych wygranych mistrzostw, które staną się dla niego trampoliną do światowego topu.


Aleksandar Dragovic
Jeden z najciekawszych zawodników, którzy jeszcze trzymają się ligi ukraińskiej. Doświadczony, z prawie pół setki występów w reprezentacji, chyba przespał swoją okazję na wyjazd. Już półtora roku temu łączyło się go z angielską czołówką, między innymi Manchesterem United, Arsenalem i West Hamem, później przypomniał się Brytyjczykom golem w Lidze Mistrzów przeciwko Chelsea. Twardy stoper zasłynął szeroko skrytykowanym poklepaniem po głowie szwajcarskiego polityka po zdobyciu pucharu kraju, czas żeby mówiono o nim przede wszystkim jako o świetnym piłkarzu.

Adam Nagy
Kiedy z meczu barażowego wypada Ci jedna z największych gwiazd i zastępujesz ją dziewiętnastolatkiem to nie wróży najlepiej. A potem wygrywasz, a młody jest piłkarzem meczu, o którym skaut Bursasporu mówi, że "przez 50 lat ogląda piłkę, ale takiego talentu nie widział". Żeby było śmiesznie Nagy rok temu miał na koncie ledwo ponad sto minut w dorosłej piłce, a większe doświadczenie w... futsalu. Teraz w świetny sposób reguluje grę seniorskiej reprezentacji i zdobywcy dubletu. Brak ogrania może być problemem, ale piłkarska przyszłość przed nim rysuje się w jasnych barwach.