czwartek, 13 sierpnia 2020

Jakby ktoś pytał #2; Macclesfield i PSG w jednym tekście

 Kolejny tydzień, kolejne zawirowania przy zielonych stolikach EFL. Oprócz tego ciekawe nominacje trenerskie, wreszcie ciekawe fazy końcowe europejskich pucharów i rozważania sentymentalne. Zapraszam!


Mimo, że ostatnie spotkanie w League 2 rozegrano mniej więcej pięć miesięcy temu spadkowicza poznaliśmy dopiero we wtorek. Na Macclesfield nałożono dalsza dedukcje punktów przez co skończyli sezon na ostatnim miejscu. Chciałbym się tutaj pochylić na moment na losem Stevenage, którzy zagrali absolutnie obleśny sportowo sezon i zostaną za niego wynagrodzeni kolejną szansą na tym samym poziomie. Serio, to niesamowite, że drużyna która zakończyła rozgrywki ośmioma porażkami, a w szerszej perspektywie z dwudziestu ostatnich meczów ligowych zwycięsko zakończyło jeden (za to jak, 4:0 na wyjeździe, wstydzilibyście się Cambridge) a w całych rozgrywkach trzy nie spada. Nie ponosi żadnych konsekwencji, nie wita się z non-league footballem. Oczywiście kara dla Silkmenów jest uzasadniona. EFL jest jednak cholernie niekonsekwentna, i w ostatnich tygodniach negatywne skutki takiej postawy wychodzą na światło dzienne wyraźniej niż kiedykolwiek. I człowiek chce się łudzić, że organizacja czyni postępy aby to były ostatnie takie przypadki, to ciężko w to uwierzyć. Na włosku wisi przyszłość Charlton Athletic, EFL odrzuca aplikacje potencjalnych właścicieli, a gdyby identyczne co w przypadku Macclesfield środki zastosowano w kontekście podobnego wykroczenia to do gry w League 1 przygotowywaliby się na Hillsborough a nie na The Valley. Wisienką na torcie jest fakt, że minusowe punkty mają większą wartość w wyniku okrojenia sezonu przez pandemię, co sprawia że decyzję bardzo ciężko obronić. W każdym razie, mam nadzieje że w przyszłości kluby będą nakładać na siebie takie zobowiązania aby utrzymać płynność finansową a nie być negatywnymi bohaterami kolejnych takich sytuacji. A co do EFL, get your shit together panowie.

Kończą się wakaty na stołkach trenerskich w Championship, które po dłuższym czasie są obsadzane najbardziej oczywistymi nazwiskami. Jasne, człowiek który trenował ostatnio w Izraelu jest trochę mniej łatwym do odgadnięcia wyborem niż długoletni pracownicy klubu, ale już od pierwszych dni po spadku związani z klubem dziennikarze pokroju Adama Leventhala informowali, że Watford obejmie Vladimir Ivić. I wszystko wskazuje na to, że Serb po dwóch mistrzostwach kraju z Maccabi Tel Awiw będzie próbował teraz wygrać Championship. Jeśli nie nastąpi nagła wyprzedaż to widzę Szerszenie jako faworytów, a raporty wskazują, że Ivić może być wejść w buty Parkera i prezentować skuteczny futbol na tym poziomie. Równie wiele można sobie obiecać po Jasonie Tindallu. Rzeczą, która najbardziej mogła niepokoić kibiców Wisienek była strata utalentowanych zawodników, a na prezentacji nowego menadżera właściciel zapowiedział dalsze finansowanie klubu. I wydaje się to realnym stanowiskiem patrząc na to jak ciężko idą na przykład negocjacje klubom zainteresowanym usługami Brooksa czy Wilsona. Skrajnie inne emocje towarzyszą kibicom innego klubu, który zatrudnił asystenta byłego menadżera, Bristol City. CEO klubu fatalnie wypada na cokolwiek dziwnie zorganizowanej prezentacji, kłóci z się mediami na temat tego czy były asystent menadżera zwolnionego „aby poszukać kogoś kto pomoże nam zrobić kolejny krok, wniesie do klubu powiew świeżego powietrza” to na pewno wybór spełniający te kryteria. Dean Holden jest opisywany jako dobry człowiek i trener, ale wydaje się że oczekiwania wpędzą go w kozi róg.

Nie spodziewałem się, że mogę tak beznamiętnie podejść do gry swojego klubu w ćwierćfinale europejskich pucharów. Tak Ole, zrobiłeś to. United ogląda się ciężko. Nie jestem w żadnym stopniu ekspertem taktycznym, ale to jak wiele absurdalnych rozwiązań rzuca się w oczy jest porażające. Co ciekawe większość z tych aspektów jest absolutnie niepotrzebna. Oglądając United mam wrażenie, że Norweg za wszelką cenę chce pokazać, że ma warsztat. Co więcej, jestem jak najbardziej w stanie zrozumieć ludzi, którzy pójdą o krok dalej krzycząc, że potrzebuje bardziej dopasowanych wykonawców do swojej myśli szkoleniowej. Tylko że, to nieprawda. United wciąż są jednym z najlepszych zespołów w kontrach, ale nie można ich nawet określić pięknym makaronizmem o skutecznej transition offense/defense. Na koniec dnia wszystko co dobre wynika z indywidualnych przebłysków, co premiuje United w pucharach i sprawia, że uznaje ich mimo wszystko za faworytów w Kolonii. Ale z takim podejściem to ligi nigdy nie powąchamy.

Skrajnie inne emocje budzi za to Atalanta. I tutaj jest miejsce na moje kilka tysięcy słów na temat szeroko pojętej wierności kibicowskiej. I że nie wierzę w nią, bo dziesięć lat każdy na pojedynek PSG – Atalanta zareagowałby wzruszeniem ramion. Oznaczałby on rywalizację zwłok Claude’a Makelele czy Matei Keżmana wspieranych przez stawiającego pierwsze kroki Sakho z degradowanymi do Serie B, yyy, Padoinem? Wczoraj otrzymaliśmy fajny pojedynek dwóch ekscytujących zespołów. Z różnych powodów grających na jakieś 70 czy 80% swojego potencjału. Wczoraj piłkarska Europa była podekscytowana walką najdroższego piłkarza świata z najbardziej pozytywną historią sezonu, za którą stały nie tylko wyniki, ale też talent i boiskowa jakość. I te wszystkie historie skumulowały się w dwie godziny rozrywki na bardzo dobrym poziomie, zakończone łamiącym serca La Dei rozstrzygnięciem. I jak tu nie być sezonowcem. Jak nie wzdychać nad nieproduktywnym (choć to zagranie przy bramce na 2:1 arcydzieło), ale genialnym i zmotywowanym jak rzadko kiedy Neymarem? Jak nie uśmiechnąć się do tego, który wynik ustalił, a niedawno był drugoplanową postacią w spadającym z ligi Stoke? Wreszcie, jak nie zadawać kolejnych dziesiątek pytań co by było gdyby. Wszak kolejnego takiego meczu nie będzie, nie w środku pandemii, z drużyny która nie miała prawa się tam znaleźć sportowo a także humanitarnie, gdy kilka miesięcy temu ich miasto cierpiało najbardziej na kontynencie. Na końcu ten mecz był poligonem dla wszystkich detali, które wprowadzono aby dokończyć sezon jak najbardziej bezboleśnie. A za parę miesięcy Paryż się wzmocni, Atalanta osłabi a ludzie będą z ciekowością spoglądać w inne miejsca. I ja też, szczególnie że pogodziłem się z byciem sezonowcem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz